Startujący
Dołączył: 04 Wrz 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:09, 25 Wrz 2018 Temat postu: za |
|
Czarodziejski Jezyk zgarnal pochodnie, a Farid wepchnal do plecaka Gwina, ktory ugryzl go przy tej okazji w palec.
-Gdzie sie ukryjemy, Faridzie, gdzie? - szepnal Czarodziejski Jezyk. 435
-Wiem! - Farid zarzucil plecak na ramie i pociagnal go za soba w kierunku wypalonych murow domu.
Wspial sie na osmalone kamienie, tam gdzie niegdys bylo okno, i zeskoczyl w zeschla trawe po drugiej stronie. Metalowa pokrywa, ktora odsunal na bok, byla pogieta od zaru i porosnieta smagliczka. Drobne biale kwiaty przeslanialy blache niczym warstwa sniegu. Farid znalazl to miejsce przypadkiem, podczas dlugich godzin spedzanych tu z wiecznie milczacym, zamknietym w sobie Smolipaluchem. By rozproszyc cisze i nude, skakal z murku w trawe i z powrotem na murek -i za ktoryms razem to odkryl: loch pod pokrywa. Zwrocil jego uwage gluchy odglos plyty, na ktora skoczyl. Moze ta podziemna jama byla po prostu dodatkowa spizarka, ale kiedys przynajmniej jeden raz musiala posluzyc komus za kryjowke.
Czarodziejski Jezyk odskoczyl jak oparzony, kiedy w ciemnosci dotknal szkieletu. Szkielet byl niewielki, wlasciwie za maly jak na doroslego czlowieka, poza tym lezal tak spokojnie w tym podziemnym schowku, zwiniety w klebek, jakby ulozyl sie do spania. Moze Farid dlatego sie go nie bal, ze wygladal tak niewinnie.
"Jesli tu w dole jest duch - myslal - to tylko jakas smutna blada postac, ktorej nie ma potrzeby sie obawiac".
Zrobilo sie ciasno, gdy Farid zaciagnal z powrotem plyte nad ich glowami. Czarodziejski Jezyk byl wlasciwie za duzy na ten schowek, ale jego bliskosc uspokajala, choc serce bilo mu rownie szybko jak Faridowi. Chlopiec czul to calkiem wyraznie, gdy lezeli przycisnieci do siebie, nasluchujac odglosow na gorze.
Glosy odezwaly sie blizej, ale byly niewyrazne, stlumione przez warstwe ziemi, jak dzwieki z innego swiata. W pewnej chwili ktos postawil stope na pokrywie i Farid wczepil sie palcami w ramie Czarodziejskiego Jezyka. Nie puscil go juz, dopoki nie nastala absolutna cisza. Duzo czasu uplynelo, nim zdecydowali sie zaufac tej ciszy. 436
Kilka razy Farid odwrocil glowe, gdyz zdawalo mu sie, ze szkielet sie poruszyl. Kiedy Czarodziejski Jezyk ostroznie podniosl pokrywe i wyjrzal, okazalo sie, ze intruzi naprawde sobie poszli. Tylko swierszcze graly niezmordowanie, a z murku poderwal sie do lotu przestraszony ptak.
Zabrali wszystko - ich koce, sweter Farida, w ktory wpelzal wieczorem niby do muszli slimaka, nawet zakrwawione bandaze, ktorymi Czarodziejski Jezyk owinal mu glowe tej nocy, kiedy do nich strzelali.
-Nic nie szkodzi - powiedzial Czarodziejski Jezyk, kiedy zatrzymali sie przy wygaslym ognisku. -
Dzisiaj w nocy nie bedziemy potrzebowali kocow. - Zmierzwil Faridowi czarne wlosy i dodal: - Co
Post został pochwalony 0 razy
|
|